Nowy York - Kilkenny Irish
X-Men RPG - Śro 16 Mar, 2022 23:39 Temat postu: Kilkenny Irish Kilkenny Irish Pub to jak sama nazwa wskazuje irlandzki pub, który nie różni się właściwie niczym od innych takich pubów czy to w Nowym Jorku, czy na całym świecie, poza faktem, że serwuje najlepsze irlandzkie piwo i przekąski poza granicami Irlandii. Zwykle jest tu mnóstwo nowojorskich Irlandczyków, ale równie dużo pozostałych mieszkańców Wielkiego Jabłka chętnie tu wpada by się zrelaksować.
.
Ryan - Śro 06 Kwi, 2022 23:30
Kontynuacja wątku:
http://xmenrpg.webd.pro/v...er=asc&start=25
Nie jest pierwszą i z pewnością nie będzie ostatnią... Naprawdę? Ze wszystkich możliwych kombinacji, dziewczyna musiała wybrać akurat, tę najbardziej typową i oklepaną ripostę? C'mon girl... Wszyscy wiemy, że stać cię na więcej...
- Czy szkoda alkoholu? - Chłopak rzucił wzrokiem na szklankę, zaśmiał się delikatnie pod nosem, by wrócić następnie do kontaktu wzrokowego z blondynką. - Zgadując po jego faktycznym składzie, to bardziej by się nadał jako odżywka do włosów... Więc nie jestem pewny. - Ryan wyprostował się na krześle i przeciągnął lekko, rozkładając na bok dłonie. - Zapewne tak zrobię? Cóż... Widzę, że musiałaś często trafiać na takie przypadki. Na szczęście dla ciebie, nie wszyscy wpasowują się w ten utarty schemat. Odpuszczanie nie leży w mojej naturze, więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, Królowo Kangurów. - Rozsiadł się wygodnie na przy barowym krześle, spoglądając wciąż w usta dziewczyny, upił łyczkiem kapkę schłodzonego trunku. W pewnym sensie nie dziwił się dziewczynie. Blondyna brała go za typowego imprezowego podrywacza, barowego Casanovę, liczącego na łatwy łup, a w razie komplikacji, ulatniającego się szybciej od zapachu podróbek perfum z nowojorskich stoisk. Na swój sposób mu to odpowiadało, zawsze w takich sytuacjach sprawiało to, że rozmówca stawał się mniej uważny, nie doszacowywał go. W końcu to tylko głupio pyskujący cwaniaczek, nie ma co się nim przejmować. To był zawsze ich pierwszy i ostatni błąd. Niebieskooka nie jest taka jak większość? To było bardziej niż pewne? Nie jest na jedną noc? Brunet nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Ba, gdyby tak było, Inez z pewnością nie zwróciłaby aż takiej jego uwagi. W końcu by znaleźć typową, jednonocną przygodę nie trzeba długo szukać... Zwłaszcza w Nowym Jorku.
- Co do byka, nie wątpię... Z takim wdziękiem i gracją żonglujesz alkoholem za tym barem, że spokojnie zgarnęłabyś złotą przypinkę do paska, chociaż czy to konkretnie z powodu twoich umiejętności... Wiesz, jacy są Teksańczycy. - Mitchell uśmiechnął się w stronę dziewczyny, unosząc w górę prawą brew, dopijając przy tym do końca resztę alkoholu ze szklanki. - Zapraszasz mnie na stadionową randkę? Mówiłem ci przecież, że nie jestem taki łatwy, a poza tym, mogłabyś wymyślić coś bardziej oryginalnego... Wiem, że potrafisz.
Ryan, widząc reakcję Inez, jej wyraźny uśmiech i pokręcenie głową, mrugnął delikatnie w jej stronę, odkładając szklankę na blat i pochylając w jej kierunku.
-No proszę... Czyli jednak masz poczucie humoru, przez chwilę obawiałem się, że jednak wy Australijczycy odziedziczyliście jego brak po Brytyjczykach. - Chłopak otarł się prawą ręką po czole, udając przy tym ironicznie zaskoczoną minę i wypuszczając powietrze z płuc. - Skąd pochodzę? Z Quebecu, kojarzysz... Kanada? - odpowiedział z wyraźnym francusko-kanadyjskim akcentem. - Choć może to jednak Cape Town. - Tym razem użył akcentu prosto z RPA. - A może to ja jestem tym cholernym wspomnianym wcześniej zapalonym fanem herbatki, bloody hell. - Tym razem chłopak przywdział czysty, angielski akcent, jakby wyrwany wprost z angielskich bankietów. - Swoją drogą, pamiętaj, by drinki były wstrząśnięte i nie zmieszane. - Teraz Ryanowi idealnie udało się oddać charakterystyczny szkocki akcent, Jamesa Bonda, oscarowa rola panie Mitchell. - Żartuję... Jestem tylko cholernym, pyskatym jankesem. From Brooklyn, N.Y, born and raised. - Przestał udawać, z jego twarzy zniknął ten szarmancki uśmieszek, który to jeszcze sekundę temu zdobił jego lico. Taaak... Złe wspomnienia, dobra dedukcja czytelniku. - Trafiłaś w dziesiątkę... Jackpot.
|
|
|